11 MARCA 2017
TRZY ZAMKI
Wola wspólnego pokręcenia była tak duża, że nie gasiły jej nawet nieciekawe prognozy pogodowe. Po prostu musieliśmy się gdzieś wybrać, a, że od roku obiecujemy sobie Grudziądz i okolice to tam właśnie ruszyliśmy. Oczywiście pojeżdżenie na rowerze może być celem samo w sobie, ale wyznaczyliśmy sobie trzy inne cele. Wszystkie trzy ceglane, gotyckie i pokrzyżackie.
Dwie i pół godziny w pociągu. Niby strata czasu, ale dojeżdżamy do północnych rejonów Ziemi Chełmińskiej, na której, jak dotąd, jeszcze nie odcisnęliśmy bieżnika. Sam Grudziądz postanawiamy zostawić sobie na deser. Jedyne, co odwiedzamy to most imienia Bronisława Malinowskiego. Obiecałem Piotrowi, przejażdżkę mostem, po tym, jak jej zaniechałem podczas wycieczki DOLINA MILCZĄCYCH KAMIENI. Podczas, gdy Piotr przeprawia się na lewy brzeg Wisły i z powrotem, ja spaceruję, oglądam most, jem kanapkę, czytam mapę, wreszcie fotografuję wracającego kolegę. Kadruję tak, by było widać Piotra, most oraz tablicę pamięci Malinowskiego, a żeby z kolei nie było widać brzydkich, zafoliowanych znaków na moście i robót remontowych toczących się pod mostem.
Ty możesz poczytać o historii mostu i zobaczyć kilka archiwalnych zdjęć [w relacji z linku powyżej], natomiast my ruszamy niezwłocznie krajową szesnastką, by po może kilometrze skręcić w drogę 534 na Radzyń Chełmiński. Jadąc dalej przez miasto mijamy siedzibę wodociągów. Budynki mają ładniejsze od naszych pruskich stajni.
Już w zasadzie wyjeżdżając z Grudziądza, na granicy miejscowości Gać, zauważamy mały, stary cmentarzyk ładnie położony na wzgórku.
Szybkim tempem, bo w dużym ruchu ulicznym, docieramy do Pokrzywna. Tu odwiedzamy ruiny bardzo ciekawego zamku. Już z szosy, przez jeszcze nieulistnione drzewa dostrzegamy zamek, co za miesiąc pewnie będzie niemożliwe. Na teren warowni, a konkretnie na przedzamcze wewnętrzne, czyli tzw. zamek średni, wjeżdżamy przez zachowaną [czy też zrekonstruowaną] XIV-wieczną bramę, przed którą kiedyś znajdowała się fosa z mostem zwodzonym.
To jedno z najstarszych krzyżackich założeń obronnych zaczęto wznosić w pierwszej połowie XIII wieku na stromym wzgórzu otoczonym z trzech stron wodami rzeczki Maruszy i wpadającego do niej strumienia. Była to strategiczna lokalizacja z uwagi na przebiegający w sąsiedztwie trakt z Grudziądza do Radzynia. Jeszcze przed końcem XIII wieku konstrukcję ziemno-drewnianą zastąpiono murowaną, początkowo z głazów, później z cegieł. Tuż obok najstarszego kamiennego fragmentu konstrukcji zamku widać najmłodszą ścianę budynku mieszkalnego wzniesionego w XIX wieku na średniowiecznych, obecnie częściowo zasypanych piwnicach. Ten młody mur, poza grubością [właściwie cienkością], wyróżnia przede wszystkim cegła. Jej wymiary i wykonanie.
Warownia składała się z zamku górnego oraz dwóch przedzamczy: wewnętrznego [zamek średni] i rozległego zewnętrznego [zamek dolny]. Zamek górny o kształcie nieregularnego siedmioboku wyznaczonego ukształtowaniem terenu składał się z pięciu lub sześciu skrzydeł i wieży bramnej, zamykającej dziedziniec. W jego skład wchodziły między innymi kaplica zamkowa, refektarz, kapitularz i dormitorium.
Wieża bramna. Widok z zamku średniego.
Wieża bramna. Widok z zamku górnego.
Do spichlerza na zamku średnim niestety już nie wejdziemy. Kilka lat temu potężna drewniana konstrukcja zwaliła się. Poza nim był tu też browar, budynki mieszkalne i gospodarcze.
Opuszczając zamek warto zwrócić uwagę na wielkość obszaru zajmowanego przez zamek dolny. Zachowany fragment muru chroniącego ten teren znajduje się około stu metrów na wschód przy drodze [latem może ginąć w roślinności]. Podłużny, ceglany budynek z szarym dachem po drugiej stronie drogi to zamkowa stodoła. Dziś teren dawnego przedzamcza zewnętrznego [zamku dolnego] przecina droga Grudziądz - Radzyń prawdopodobnie posiadająca w podbudowie gruz z akcji rozbiórkowej zamku w końcu XVIII wieku. Wcześniejsza droga omijała zamek od strony północnej.
Ciekawym historii tego zamku polecam dwa źródła:
- http://www.odznaka.kuj-pom.bydgoszcz.pttk.pl/opisy/1b/pokrzywn.htm
- http://www.zamkipolskie.com/pokrz/pokrz.html
W Pokrzywnie odwiedzamy jeszcze sklep spożywczy, gdzie najpierw kupujemy picie, a następnie posilamy się kanapkami w kąciku dla smakoszy złocistego trunku.
Swoją drogą ciekawe, że niemal wszystkie wiejskie sklepy mają taki kącik. Zapewne powstały one w odpowiedzi na przepisy, uchwalonej bodajże w latach 80-tych, ustawy o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi. Zwykłe picie pod sklepem może zakończyć się konsekwencjami, z których zdecydowanie najmniej bolesną jest „orzeczenie przepadku napojów alkoholowych, chociażby nie były własnością sprawcy”. Wystarczy jednak udać się do, choćby prowizorycznie skleconego, tzw. „ogródka piwnego” i nie ma tematu, panie władzo. Teoretycznie.
Czasem myślę, że, gdyby Polacy całą energię zużytą na kombinowanie jak żyć, spożytkowali na badania w ramach programu lotów załogowych, wyścig kosmiczny USA i ZSRR nie miałby najmniejszego sensu.
Cmentarzyk ewangelicki w Niecwałdzie po prostu mijamy. Niewiele tu do oglądania.
Za Niecwałdem jedziemy malowniczą, nawet przy tej pogodzie, drogą, obsadzoną ogłowionymi wierzbami.
Piekny, gotycki kościół w Dąbrówce Królewskiej architekturą przypomina zamek. Już po pierwszym spojrzeniu pod stopy domyślamy się patrona tej świątyni.
Spod kościoła ruszamy gruntowymi drogami ku Rogóźnie. Za którymś zakrętem dostrzegamy nad lasem potężną wieżę zamku krzyżackiego zbudowanego w latach 50-tych XIII wieku na stromym wzgórzu wznoszącym się 45 metrów ponad Kotlinę Grudziądzką.
U stóp góry zamkowej silnie meandruje Osa. Z drugiej strony zaś szumi kaskadami Gardęga, która zasilała niegdyś znajdujący się tu młyn.
Wyjeżdżamy na krajową szesnastkę i wspinamy się nią mozolnie do zamku. Okazuje się, że zamek jest własnością prywatną, ogrodzoną i strzeżoną przez dwa młode, ale spore burki. Burki sprawiają wrażenie, że oddałyby się za podrapanie za uchem. Nie zamierzam jednak sprawdzać, czy aby lojalność nie każe im mnie capnąć, gdy już znajdę się na ich terenie.
Jesteśmy trochę zdegustowani. Wspięliśmy się tu nie bez trudu, nie po to, żeby pogadać z burkami. Postanawiam ruszyć wzdłuż zamkowych murów w poszukiwaniu chociaż jako takich kadrów z zewnątrz. Piotr decyduje się zostać z burkami. Po chwili zbliżam się do widzianej z dołu wieży.
Okazuje się, że ogrodzony i pilnowany jest tylko zamek dolny, który niegdyś połączony był z zamkiem średnim przy pomocy mostu zwodzonego, przerzuconego nad głęboką, suchą fosą. Dziś pozostały tylko filary mostu wyglądające z dołu, jak wielka brama.
Tą „bramą” właśnie wchodzę bez większych przeszkód na teren zamku średniego. Dziś same „naj”. Pokrzywno - najstarszy [jeden z najstarszych] zamek krzyżacki. Rogóźno - największe założenie obronne w Państwie Krzyżackim. Przykładowo pod względem powierzchni przewyższa zamek wielkiego mistrza w Malborku o bagatela 15 tysięcy metrów kwadratowych!
Na wieżę się nie wspinam. Wypatruję tylko ciekawe drzwi na wysokości kilku metrów.
Całe założenie obronne otaczał niegdyś mur z 22 basztami. Zachowało się tylko kilka z nich. Jedną oglądam z bliska tuż przy wieży.
Zamek górny został kompletnie zniszczony w czasie wojny polsko-szwedzkiej w 1628 roku. Na rozkaz króla szwedzkiego Gustawa Adolfa na jego murach wypróbowano siłę nowego rodzaju min, które wybuchając doprowadziły tę część zamku do ruiny. Z reliktu zamku górnego łapię widok na wieżę na zamku średnim.
Wracając suchą fosą między zamkiem średnim i dolnym napotykam jeszcze na fragment kamienno-ceglanego muru otaczającego kiedyś ten ostatni.
Czeka mnie jeszcze tylko kilkusetmetrowy spacer wzdłuż murów przedzamcza do Piotra i burków.
Ciekawym historii tego zamku polecam źródło:
- http://www.odznaka.kuj-pom.bydgoszcz.pttk.pl/opisy/1b/rogozno.htm
W Rogóźnie dopada nas mżawka, która z krótkimi przerwami pozostaje z nami właściwie do końca wycieczki. Chwilę próbujemy przeczekać w wiacie, ale po pół godzinie zaczyna się nam robić zimno. Ruszamy więc, najpierw szybko zjeżdżając w dolinę, do ujścia Gardęgi do Osy. Tu oglądamy spalony budynek wspomnianego wcześniej młyna. Mżawka nie odpuszcza. Decydujemy o powrocie do Grudziądza. Nie zamierzamy jednak jechać krajową szesnastką. Zaczynamy się wspinać drogą 535 ku wsi Rogóźno. [U ujścia Gardęgi do Osy jest tylko młyn, zamek, PGR i kilka domów. Właściwa wieś jest ze dwa kilometry na północ.] Mijamy kilka wsi, w tym jedną o nazwie niemalże wulgarnej. Ciekaw jestem jej genezy.
Taka wieś.
Po godzinie stajemy u stóp trzeciej, najmłodszej z dziś odwiedzonych, krzyżackiej warowni. Budowa zamku została ukończona prawdopodobnie około 1299 roku.
Uparcie podjeżdżam ścieżką północną na szczyt wzgórza tylko po to, jak się okazuje, by odbić się od zamkniętej furtki.
Okazuje się jednak, że teren zamku jest otwarty z drugiej strony.
Co by tu napisać o zamku? Nie ma go! Jest kilka zlepieńców ceglanych, fragmenty murów obwodowych przedzamcza oraz XXI-wieczna rekonstrukcja Klimka. Ale cóż miało zostać? W czasie wojen ze Szwecją zamek ucierpiał do tego stopnia, że w 1800 roku został ostatecznie opuszczony i rozpoczęła się jego rozbiórka. Materiały wykorzystywano do budowy zakładu karnego oraz twierdzy. W spokoju zostawiono jedynie wieżę, która posłużyła Francuzom w 1807 roku do ostrzeliwania cytadeli. Pruska załoga odpowiedziała ogniem, skracając Klimka o spory kawałek. Reszty zniszczenia dopuścili się Niemcy wysadzając wieżę w 1945 roku.
Ciekawym historii tego zamku polecam źródła:
- http://www.odznaka.kuj-pom.bydgoszcz.pttk.pl/opisy/1b/grudz.htm
- http://www.zamkipolskie.com/grudz/grudz.html
Na, wzniesionego bodajże w 2014 roku, post-Klimka nie wchodzimy, zostawiając sobie tę przyjemność na lepszą pogodę. Ogarniamy widok na Wisłę i most z tarasu widokowego nieopodal.
Kilka chwil u stóp spichlerzy grudziądzkich kończy niedosytem tę krótką randkę z Grudziądzem.
Na dworcu po raz nie wiem już który polskie koleje mnie zaskakują. Tak mi się przynajmniej w pierwszej chwili wydaje. Bilet w tą stronę Piotr kupił za 44 złote. Ja natomiast za powrotny zapłaciłem 54. Jak to możliwe?! Oglądam oba bilety. Na bilecie Piotra widnieje 88 kilometrów, a na moim 127. Trasa w tą i z powrotem ta sama, przez Malbork. O co chodzi?! Dopiero po chwili zauważam, że Piotr kupił rano bilety do Kwidzyna, zamiast Grudziądza. Zagadka się rozwiązała, pozostał jedynie niesmak jazdy na gapę przez te niespełna 40 kilometrów. Jakoś się z tego otrząśniemy do następnego razu. W końcu czas leczy rany.
Na zakończenie napiszę podobnie, jak na końcu relacji W KRAINIE DESZCZOWCÓW:
My tu jeszcze wrócimy... ze Słońcem!
DO WKRÓTCE...
WRÓĆ DO POCZĄTKU
LUB
ZAKOŃCZ WYCIECZKĘ
LUB
POCZYTAJ KOMENTARZE
LUB
ZOSTAW KOMENTARZ
↓ ↓ ↓
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI