06 SIERPNIA 2015
WIEŚ, KTÓREJ NIE MA
Wczoraj odpuściliśmy ze względu na upał. Dziś znowu będzie grzało, więc, żeby uniknąć upału, ale pokręcić pedałami postanawiam ponownie wstać o świcie i wyruszyć sam. Cel wycieczki: Golubie - Wieś, Której Nie Ma, czyli dziś będzie to, co tygryski lubią najbardziej - turystyka krajoznawczo-eksploracyjna. No, powiedzmy w takiej usportowionej wersji :-)
Wyruszam przed wschodem, ale dzień mnie dogania między Kłajpedą, a Antosinem.
Asfaltem jadę do Oklin i tam skręcam na zachód wbijając w czerwony szlak relacji Gołdap - Stańczyki - Okliny, a kończący się nad Biebrzą. Jest on bardzo kiepsko oznakowany. Drogowskazów na trasie próżno szukać. Co kilkaset metrów, czasem co kilka kilometrów odnajduję znak szlaku na drzewie. Równolegle z czerwonym, pieszym szlakiem biegnie na szczęście zielony szlak „Rowerowy Pierścień Suwalszczyzny” oznaczony kolorem zielonym i symbolem R-65, który miejscami pomaga, miejscami myli drogę. Tak, jak na poniższych zdjęciach. Dojeżdżam zielonym szlakiem do rozdroża, gdzie znajduję dwa drogowskazy, w lewo i w prawo. I co zrobić? A no na czuja.
Na czuja wybieram prawą drogę, która okazuje się właściwa i dojeżdżam do Pobłędzia. Za wsią przejeżdżam wiaduktem nad linią kolejową Gołdap - Żytkiejmy [ta sama, co biegnie przez Stańczyki]. W pobliżu tego miejsca od wspomnianej linii kolejowej odchodzi młodsza odnoga do Bachanowa zbudowana przez hitlerowców. Jeszcze o niej wspomnę.
Mógłbym tu odbić dawną linią kolejową w kierunku Golubia, ale postanawiam choć zahaczyć o puszczę. Jej skrajem docieram do małej wsi Degucie, za którą wjeżdżam w las i kieruję się drogą na południe. Mijam sporo tzw. sucharów - małych śródleśnych zbiorników wodnych.
Po kilku kilometrach, kolejnym wiaduktem nad tym samym torem opuszczam puszczę i wjeżdżam do Golubia. Opuszczam puszczę - fajnie to brzmi.
Wiadukt i samo starotorze jest o tej porze roku bardzo niedostępne.
Wjeżdżam na teren wsi i zatrzymuję się na głównej krzyżówce.
Prawą drogą przyjechałem od wiaduktu.
Lewa droga prowadzi przez Maciejowięta do Stańczyków.
Za mną [tam zmierzam] dalsze tereny wsi Golubie.
We wsi wśród elektrycznych pastuchów, których nie można nawet zapytać o drogę, szukam śladów po nieistniejącej wsi. Odnajduję pomnik.
Pomnik upamiętniał pierwotnie żołnierzy gminy Gollubien poległych w działaniach wojennych w latach 1914-1918. Niegdyś otoczony był ogrodzeniem, a na umieszczonej na nim tablicy wymienione były nazwiska poległych osób. Dziś na pomniku widnieją resztki innej tablicy ufundowanej przez wizytujących tu w 1996 roku Niemców.
Zum Gedanken der Einwohner von Gollubien-Unterfelde. Gollubien - Unterfelde 7.1.1996,
Ku pamięci mieszańców Gollubien-Unterfelde. Gollubien-Unterfelde 7.1.1996.
Upamiętnia ona również mieszkańców wsi Gollubien, z tym że odnosi się do nowszych czasów. Mianowicie do roku 1944, kiedy to mieszkańcy wsi zostali wymordowani przez Rosjan. Wieś Unterfelde [tak nazywała się w latach 1938-1945] była jedną z pierwszych, ówcześnie niemieckich wsi napotkanych jesienią 1944 roku przez 3 Front Białoruski. Żołnierze Armii Czerwonej dokonali pogromu mieszkańców wsi, a samą wieś zrabowali i zniszczyli. Po wojnie nieliczni, ocaleli z pogromu [ci, którzy zdążyli schronić się w puszczy] wrócili do Golubi, jednak na początku lat 70-tych zostali zmuszeni do emigracji w wyniku nacisków ZSRR, a sama wieś została zrównana z ziemią, po to, by zatrzeć pamięć o niechlubnym pogromie, jakiego dopuścili się czerwonoarmiści. Jednak pamięć trwalsza jest od kamienia.
Jadę dalej w kierunku Pobłędzia, oglądając krajobraz powiejski i odszukując relikty zabudowań.
Na fundamentach Golubia rolnicy łamią sobie lemiesze.
Cofam się do ostatniej krzyżówki i kieruję się dalej na południe w stronę Prawego Lasu. W kępie drzew dostrzegam to, czego się tu spodziewam. Cmentarz. Bezdotykowo [na szczęście] pokonuję pastucha elektrycznego i penetruję cmentarzyk.
Z daleka widoczny nagrobek o współczesnej formie upamiętnia 32-letnią Janinę Zaniewską. Wiąże się z nią pewna historia. Otóż któregoś mroźnego lutowego dnia w 1942 roku, drogą z niemieckiej wsi Unterfelde [Golubie], być może ze stacji kolejowej, w stronę Prawego Lasu, który do 1939 roku był w Polsce, szła młoda kobieta z dzieckiem na rękach. Mróz był na tyle silny, a ona na tyle wyczerpana, że nie zdołała iść dalej. Przystanęła na chwilę pod wzgórzem, aby odpocząć. Zamarzła. Synek szczęśliwie ocalał. Po latach, jako dorosły już człowiek, wrócił do Golubi, by uczcić pamięć matki symbolicznym nagrobkiem.
Taki widok na Golubie ma dziś pani Zaniewska.
Ze sporym niedosytem opuszczam Wieś, Której Nie Ma. Wiem, że nie odnalazłem wszystkiego, co jest tu do odnalezienia. Wiem też, że jeszcze tu wrócę. Nie wiem tylko kiedy. Kieruję się dalej na południe do Prawego Lasu. W pewnym momencie napotykam znajomą krzyżówkę dróg i znajomy bunkier. Zdaję sobie sprawę, jak blisko byliśmy wczoraj właściwej drogi ku Stańczykom.
Wiem, że muszę kierować się na południowy wschód. Wprawdzie Mierkinie są dokładnie na wschodzie, ale obiecałem Agnieszce, że przywiozę na śniadanie bułki. Najbliższe bułki, o ile ja wiem, są w sklepie w Błaskowiźnie. Cisnę więc. Na chwilę zatrzymuję się w Zarzeczu.
Z pobliskiego domu wychodzi mieszkaniec Zarzecza, który opowiada mi co nie co o wsi Golubie i o tym, co w niej przeoczyłem. Ta rozmowa utwierdza mnie w przekonaniu, że jeszcze kiedyś tu wrócę. Niewykluczone, że zahaczę o Zarzecze, by wyciągnąć od uczynnego zarzeczanina więcej informacji.
Do Błaskowizny muszę jechać przez Hańczę, do Hańczy natomiast wybieram drogę po starotorzu. Jest to młodsza odnoga wspominanej już przeze mnie pruskiej linii Gołdap - Żytkiejmy. Odnogę tę wybudowali hitlerowcy w celu wywożenia z okolic Bachanowa kruszywa do budowy bunkrów między innymi w Mamerkach oraz Gierłoży. W Bachanowie i Błaskowiźnie były specjalne młyny kruszące kamienie z okoliczych głazowisk.
W Błaskowiźnie odczekuję 5 minut do otwarcia sklepu, kupuję bułki i po chwili siedzimy wszyscy w wiacie w Mierkiniach i śniadamy. Jest 08:30, a już grzeje niemiłosiernie. Nie mam sumienia męczyć rodziny rowerami przy ponad 35 stopniach. Chowam rower. Dziś pokręcimy się po SPK samochodem.
(...)
I faktycznie w drugiej części dnia odwiedzamy samochodem i pieszo rezerwat Rutka...
...oraz Zamkową Górę.
Resztę dnia spędzamy w wodzie.
Do wkrótce...
WRÓĆ DO POCZĄTKU
LUB
ZAKOŃCZ WYCIECZKĘ
LUB
POCZYTAJ KOMENTARZE
LUB
ZOSTAW KOMENTARZ
↓ ↓ ↓
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI