21 CZERWCA 2015
WIATA PRZYJACIELEM TURYSTY
Dziś jest nie tylko najdłuższy dzień w roku, ale również drugi dzień weekendu otwartych dni zabytków żuławskich. Postanowiłem potraktować te fakty, jako pretekst do przejechania się po Wielkich Żuławach Malborskich. Wprawdzie z repertuaru dni otwartych wybrałem jeden tylko obiekt, ale za to dwa inne sam sobie „otworzyłem”. Poza tym odwiedziłem kilka bardzo ciekawych miejsc, których odwiedzenie już od dawna miałem w planach. Wycieczka zaowocowała więc ciekawymi momentami. Były też momenty mniej ciekawe, podczas których musieliśmy zabijać czas przeczekując deszcz w wiatach przystankowych lokalnej komunikacji.
Dzisiaj ruszamy na szlak późno, bo po mojej nocnej zmianie. Nie lubię wyruszać na szlak po pracy, bo w związku z nieprzespaną nocą szybciej się męczę. Jednak organizatorzy Dni Otwartych Żuławskich Zabytków w ogóle nie biorą pod uwagę mojego grafiku w pracy. Skandal!
Do Tczewa podrzuca nas eskaemka zapięćsiódma z Gdańska i od razu po dotarciu opuszczamy miasto, by zabytkowym mostem przeprawić się na prawy brzeg Wisły.
Krótką chwilę spędzamy z aparatami na moście,...
...po czym ruszamy do Starej Wisły, którą mijałem już w przeszłości kilkakrotnie, spiesząc się do Lisewa lub Tczewa na pociąg. Chyba w związku z tym pośpiechem nigdy wcześniej nie zauważyłem małego cmentarzyka w centrum wsi.
Tymczasem organizm Ryszarda zaczyna domagać się kawy. Przekonuję jednak jego organizm, żeby wytrzymał do Gnojewa. Po drodze jeszcze odwiedzamy Kończewice z pięknym, najwyższym chyba na Żuławach chełmem na wieży kościelnej. Kościół pochodzi z połowy XIV wieku, ale w wiekach późniejszych był znacznie rozbudowywany. Wieża wraz z osadzonym na ośmiokątnej izbicy chełmem ma 21 metrów wysokości.
Przy kościele stoi [jeszcze stoi] urokliwy, stary dom.
Ruszamy do Gnojewa. Po drodze przecinamy Berlinkę i po chwili widzimy już masywną bryłę gnojewskiego kościoła pw. św. Szymona i Judy.
Na przykościelnym cmentarzu oglądamy piękne stele i inne nagrobki.
Przez nie do końca zabezpieczony otwór okienny udaje nam się jako tako obejrzeć wnętrze. Ryszard zapuszcza żurawia.
Ja zapuszczam żurawia nieco bardziej, żeby, poza wnętrzem kościoła obejrzeć również polichromie z 1717 roku.
Po obejrzeniu kościoła i jego otoczenia, czas na kawę w znajdującej się naprzeciwko wiacie, bo wiata przyjacielem turysty! Dalsze wydarzenia tylko to potwierdzą. Ale nie uprzedzajmy faktów. Skecze kabaretowe donoszą, że tak mawiał w swoich programach Bogusław Wołoszański. Obejrzałem sporo jego programów i jeszcze nie trafiłem na tę kwestię.
Zanim opuścimy Gnojewo, rzucamy jeszcze okiem na neogotycki pomocniczy kościół z 1863 roku pod tym samym wezwaniem, co przed chwilą przez nas odwiedzany oraz jedną z ostatnich na Żuławach kapliczek gotyckich.
Ryszard rejestruje kapliczkę, ja rejestruję Ryszarda i ruszamy Berlinką na wschód. Po jakichś trzech kilometrach, na odcinku których tniemy tak szybko, że doganiamy rowerzystę z napędem spalinowym, skręcamy w lewo i przez Kapustowo jedziemy ku Stogom Malborskim. Zanim jednak podjedziemy do cmentarza mennonitów, odwiedzamy jedną z typowych dla tych holenderskich osadników zagród z połączonym w jeden ciąg budynkiem mieszkalnym i gospodarczym. Obie części łączy ściana ogniowa z cegły.
Po chwili jesteśmy na największej mennonickiej nekropolii na Żuławach, gdzie poza oczywistą, prowadzoną od lat dokumentacją nagrobków, trochę bawię się ostrością.
Ze Stogów kierujemy się dalej na wschód. Przecinamy tor do Nowego Stawu, przy którym oglądamy okazały budynek dworca. Przez Kościeleczki jedziemy do Tragamina. Droga wiedzie wśród rozćwierkanych pól i łąk.
Po kilkuset metrach szeroka i uczęszczana droga polna zwęża się, a po środku pojawia się pas porośnięty trawą [patrz wyżej]. To pierwszy znak, że możemy skończyć na polu. Po następnych kilkuset metrach pobocza i środek drogi są tak zarośnięte, że musimy się przebijać. Cały czas jednak jedziemy, w myśl starego, jak nasz naród powiedzenia: Co, ja nie przejadę?!
[Fot. RyBu]
Wreszcie wyjeżdżamy w Tragaminie i rozpędem dojeżdżamy do Lasowic Wielkich, gdzie zamierzamy obejrzeć zbudowany w 1599 roku przez protestantów kościół pw. Wszystkich Świętych i dom podcieniowy. Kościół, w przeciwieństwie do podcienia, odnajdujemy bez trudu.
Nagle odzywa się dzwon wzywający parafian na mszę. Korzystając z okazji uwieczniamy Dzwonnika z Lasowic w akcji.
Zanim zbiorą się wierni, robimy krótki spacer wokół kościoła...
...i oglądamy wnętrze, gdzie uwieczniam jedynie rzeźbę Matki Boskiej z Dzieciątkiem.
Wyjeżdżamy przez mały mostek z ciekawymi elementami zdobniczymi.
...i chwilę kręcimy się po wsi w poszukiwaniu domu podcieniowego.
[Fot. RyBu]
Wreszcie postanawiamy zasięgnąć języka wśród ludności tubylczej, dzięki czemu dowiadujemy się, że dom ów znajduje się kilometr w kierunku Tragamina. Nie rozumiemy, jak mogliśmy go przeoczyć. Cofamy się do Tragamina, a w zasadzie południowo-zachodniej kolonii Lasowic Wielkich i odnajdujemy ukryty za drzewami dom podcieniowy wybudowany w 1837 roku dla niejakiego Zimmermanna. Sam podcień został w 1881 roku dobudowany do pierwotnej bryły, którą wtedy również podwyższono.
Ponownie przez Lasowice Wielkie kierujemy się na północny wschód, by w nieodległych Lasowicach Małych zobaczyć kolejny dom podcieniowy. Jeszcze 4-5 lat temu można było oglądać go w całości z gniazdem bocianim na szczycie bocznego skrzydła. Dziś właściwie należałoby odzyskać z niego piękne rzeźbione drzwi oraz belkę z podcienia z napisem świadczącym, kto, kiedy i dla kogo wzniósł ten dom i złożyć w muzeum, jako epitafium kolejnego wspaniałego żuławskiego zabytku, który w majestacie prawa i opieki konserwatorskiej odszedł w niebyt.
Dom wydaje się niedostępny. Ogrodzony płotem. Na płocie tablica z zakazem wstępu. W sąsiedztwie stoi nowy dom. Pewnie ten sam właściciel. Pytać, nie pytać? Obchodzę ogrodzenie. Jest! Z przeciwnej strony nie ma płotu. Co więcej, nie ma żadnej tablicy. Co nie jest zakazane, jest dozwolone. Penetrujemy dom.
Z napisu na belce:
ABRAHAM • DICK • BAU • HERR • ANNO ∗ 1805 • PETER • LOEVEN • BAU • MEISTER
...dowiadujemy się, że w roku 1805 dom ów zbudował majster budowlany Peter Loeven dla gospodarza Abrahama Dicka. Ten sam majster trzy lata wcześniej zbudował w Orłowie koło Nowego Dworu Gdańskiego wspaniały dom podcieniowy, który obecnie jest remontowany. A może już wyremontowany? Dawno mnie tam nie było. Pora wrócić!
Niewątpliwą perełką w całej tej ruinie są wspaniale zdobione, dwuskrzydłowe drzwi, na których zapewne w późniejszym okresie zamontowano kołatkę.
[Puk, puk. Czy ktoś tu mieszka?] [Fot. RyBu]
[Gospodarz Cię widzi.]
[Gospodarz zaprasza na pokoje.]
Do czego służył ten przedmiot, siostry [i bracia], nie ma chyba potrzeby tłumaczyć!
Mało ciekawe drzwi do bardzo ciekawej czarnej kuchni.
Żegnamy dom - widmo i ruszamy dalej. Ryszard jedzie asfaltem, ja natomiast nieopodal przystanku wąskotorówki Kleine Lesewitz [patrz mapa] skręcam w prawo, by wzdłuż jej dawnego przebiegu dojechać do kępy drzew. Taka kępa drzew na Żuławach zawsze coś kryje. Tym razem nie ma żadnych śladów, choć pewności nie mam, bo pokrzywy z jeżynami po kolana. Na starej mapie jest w tym miejscu gospodarstwo.
Wracam na asfalt i po chwili doganiam kolegę. Tymczasem od zachodu nadciąga ulewa. Na szczęście przy krzyżówce z drogą Świerki - Lipinka trafiamy na wiatę przystankową i w niej...
...chronimy się przed deszczem.
W krótkiej przerwie między dwoma rzęsistymi opadami robimy wypad do Lipinki, żeby obejrzeć tamtejszy cmentarz. Niewiele jest do oglądania.
W szybko nasilającym się deszczu wracamy do naszej bazy, czyli wiaty przy krzyżówce i...
...znów przeczekujemy deszcz.
Wiata przyjacielem turysty. Niezaprzeczalnie. Kiedyś, podczas powrotu rowerem znad Biebrzy do Gdańska, zdarzyło mi się spać w takiej wiacie. Nie była to może najbardziej komfortowa miejscówka w moim życiu, bo o niebo lepiej byłoby nocować w wiacie typowo turystycznej, ale było sucho, gdy dookoła padało.
Dłuższą przerwę w opadzie wykorzystujemy na dotarcie do niedalekiej wsi Świerki. Tu na przemian zwiedzamy i przeczekujemy. Wygląda to mniej więcej tak [z naciskiem na „mniej więcej”]:
Dom podcieniowy...
...wiata...
...kościół... [Fot. RyBu]
...wiata...
...cmentarz....
...wiata.
Jak widać Ryszard mimo załamania pogody, nie załamuje się. Jest uśmiechnięty na każdym zdjęciu w wiacie :-), bo wiata przyjacielem turysty jest i basta!
Gwoli ścisłości, chroniliśmy się w wiacie w centrum Świerków, a wiata widoczna na zdjęciu znajduje się kilometr od wsi. Ot taki zabieg artystyczny [wiem, wiem - jaki artyzm, taki zabieg].
Po ostatnim posiedzeniu w wiacie wracam jeszcze na chwilę na cmentarz, gdzie jeszcze raz dopada mnie deszcz, co widać na ostatnim obrazku.
Po chwili jednak przestaje padać. Ruszamy boczną drogą wzdłuż wsi. Po drodze oglądamy przez płoty, drzewa i krzaki drugi dom podcieniowy w Świerkach.
Tu byłoby zdjęcie tego domu podcieniowego, ale, w związku z przemiłym przywitaniem, jakie nam zgotował jego właściciel,
postanowiłem go zbojkotować i nie zrobiłem zdjęcia. Z drugiej strony, co dom winien, że mieszka w nim...
Bardzo Uprzejmy Człowiek!
W związku z przeczekiwaniem deszczu w wiacie przystankowej straciliśmy w sumie jakąś godzinę. Chcąc zdążyć na godziny otwarte żuławskiego zabytku do Palczewa, musieliśmy przyspieszyć. W efekcie przyspieszenia odpuściliśmy sobie Nowy Staw. Zatrzymaliśmy się tylko na chwilę przy dawnym kościele ewangelickim - Ołówku, w którym dziś działa Galeria Żuławska.
Zdjąwszy pamiątkowo kościół na tle chmur, które przed kilkunastoma minutami nad nami przeszły, tniemy dalej do Palczewa.
Gdzieś przed Pręgowem Żuławskim.
Gdzieś przed Pręgowem Żuławskim.
Pod wiatrak zajeżdżamy o 15:30. Mamy więc pół godziny na jego zwiedzenie.
[Fot. RyBu]
[Fot. RyBu]
Panorama Żuław z wiatraka. Depresja, deszcz, burza i tornado!
Ryszard mały, albo kółko duże.
[Fot. RyBu]
Widok z czapy na zachód.
Dumni zdobywcy. [Fot. Życzliwy]
W drodze ku Wiśle oglądamy się za siebie. Ot tak na pożegnanie.
W Palczewie odwiedzamy jeszcze jedyny chyba całkowicie drewniany kościół na Żuławach...
...i jedziemy do Boręt. Tu naszym celem, wbrew pozorom, nie są ruiny kościoła gotyckiego pw. św. Katarzyny, czy XIX-wieczny kościół pod tym samym wezwaniem, ale dom podcieniowy. Co ciekawe podczas mojej pierwszej wizyty w Borętach, kilka lat temu, miałem informację o istnieniu domu podcieniowego. Przejechawszy wieś dwukrotnie nie znalazłem niczego, co mogłoby być choćby wspomnieniem domu podcieniowego. Mieszkaniec zapytany wówczas o dom z wystawką na słupach też nic nie wiedział. Kilka miesięcy temu jednak czytałem gdzieś relację z rowerowej wycieczki po Żuławach i tam było zdjęcie domu podcieniowego w Borętach Drugich. I o to „drugich” chodziło. Boręty Drugie dzieli od Boręt „właściwych” półtora kilometra pola.
Jak się okazało po dojechaniu na miejsce, ten wzniesiony w pierwszej połowie XIX wieku dom podcieniowy, który jeszcze miesiąc temu stał sobie w najlepsze [i niszczał] w Borętach Drugich, teraz jest już jedną nogą w Wielkopolsce. Podobno rozbiera go i będzie przenosił właściciel skansenu spod Poznania.
Tu także czarna kuchnia, a nad nią komin.
Każda belka ma numer, dzięki czemu możliwe będzie złożenie tej skomplikowanej układanki w całość.
Szybkim przejazdem z Boręt Drugich do Tczewa kończymy wycieczkę po Wielkich Żuławach Malborskich na długo pozostając pod wrażeniem sześciokondygnacyjnego wnętrza wiatraka przemiałowego w Palczewie. Kończymy tę wędrówkę, odkrywając w ostatniej chwili dom, który przez lata umykał mojej uwadze, a który wkrótce rozpocznie nowe życie kilkaset kilometrów stąd. Taki los czeka wiele zaniedbanych zabytków. I oby taki los właśnie je czekał, bo alternatywą w ogromnej większości wypadków jest obrócenie się w pył i zapomnienie.
Do wkrótce...
WRÓĆ DO POCZĄTKU
LUB
ZAKOŃCZ WYCIECZKĘ
LUB
POCZYTAJ KOMENTARZE
LUB
ZOSTAW KOMENTARZ
↓ ↓ ↓
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI