21 CZERWCA 2014
ŻUŁAW DRZWI OTWARTE
UWAGA. Podczas tej wycieczki nie został użyty żaden rower!
Postanowiliśmy z Agnieszką i Marysią odwiedzić kilka miejsc w Delcie Wisły. Pretekstem były Dni Otwarte Żuławskich Zabytków. Marysia niewiele miała do powiedzenia w kwestii decyzji o wyjeździe. Jej zdanie zaczynało się jednak liczyć w skrajnych sytuacjach pustego brzuszka i pełnej pieluchy.
Wybór miejsc do odwiedzenia był na tyle duży, że stwierdziłem, jak ta żaba, stojąca między zwierzętami mądrymi, a pięknymi: Przecież się nie rozerwę!
A tak poważnie, moimi priorytetami były: Drewnica i Dom Młynarza, o którym do dziś nie miałem pojęcia oraz wiatrak, który widziałem wiele razy, ale z zewnątrz; przepompownia parowa w Różanach oraz wiatrak w Palczewie. Problem polegał na tym, że godziny otwarcia poszczególnych obiektów były słabo skorelowane ze sobą. Na przykład Dom Młynarza był otwarty w godzinach 0900-1000, a wiatrak 1200-1400, co sprawiło, że albo czekasz 2 godziny na miejscu, albo wracasz później. Wybraliśmy drugą opcję. Wiatrak w Palczewie z kolei miał być otwarty od 1430, co spowodowało, że z żalem skreśliłem go z tegorocznej listy, bo o 15 mieliśmy być w Gdańsku.
Wyruszamy z Gdańska około 0900 i mniej więcej po pół godzinie parkujemy w Drewnicy na ulicy Kasztanowej, jak się później dowiadujemy, tuż obok miejsca, gdzie na niewielkim wzniesieniu stał młyn. Właściciel domu - Xavier Canals [później dopiero skojarzyłem, że nazwisko pasuje do regionu] wita nas uśmiechem i z hiszpańskim akcentem zaprasza do środka.
Po chwili dołącza kilka osób i wszyscy słuchamy opowieści o historii tego, przeniesionego z terenu dzisiejszego Przekopu Wisły, domu.
Jako budowę domu przyjmuję się datę 1894. W rzeczywistości jest to data przeniesienia domu z trasy Przekopu Wisły. Prawdopodobnie jest on złożeniem kilku budynków, na co wskazują różnice w przekrojach belek konstrukcyjnych.
Podczas remontu udało się wykorzystać zaledwie około 20 procent materiałów oryginalnych, reszta to rekonstrukcja.
Elementy łączone są tradycyjną metodą na drewniane czopy.
Podziękowawszy właścicielowi za miłe przyjęcie i cenne wiadomości, oglądamy jeszcze budynek z zewnątrz...
Na pierwszym planie ściana ogniowa.
...po czym niezwłocznie ruszamy dalej. Następny przystanek planujemy w Różanach. Do Drewnicy jednak chcemy jeszcze dziś wrócić. W Różanach parkujemy na miejscu z ładnym widokiem na przepompownię i kanał, z którego pompowała wodę do Tiny.
Czeka nas tu przyjemny kilkusetmetrowy spacer zarośniętą drogą płytową wzdłuż kanału.
Po chwili dochodzimy [Marysia dojeżdża] do znanego mi już z poprzednich wędrówek obiektu.
Witający nas z uśmiechem przewodnik turystyczny PTTK - Leszek Marcinkowski kojarzy mi się w tej sytuacji z osamotnionym, odciętym od świata latarnikiem, z utęsknieniem wyczekującym odwiedzających. Mamy szczęście posłuchać o przepompowni od człowieka, który wie o niej chyba najwięcej. Oczywiście równie ważna jest możliwość obejrzenia jej wnętrza.
Piec parowy Franza Komnicka.
Pompa parowa Ferdynanda Schichaua.
Opuszczamy ten najodleglejszy punkt programu i ruszamy docelowo do Drewnicy z zamiarem zahaczenia o Marynowy. Po drodze mijamy ruiny gotyckiego kościoła w Fiszewie. Pewnie wystarczyłoby nam krótkie spojrzenie przez okno samochodu, ale dostrzegłem, że chaszcze porastające od lat przykościelny cmentarz zostały wycięte. Jest więc okazja zobaczenia, co w nich się kryło. Zatrzymujemy się.
Jedziemy przez Malbork, gdzie najmłodsza uczestniczka, w sposób werbalny lecz nieartykułowany, zarządza postój. To w kwestii pełnej pieluchy, pustego brzuszka i dodatkowo znudzenia siedzeniem w foteliku. Odbywa się więc przewijanie i karmienie z zamkiem krzyżackim w tle. Po dłuższej chwili ruszamy w kierunku bogatej w domy podcieniowe wsi Marynowy. Interesuje nas tu tym razem dom podcieniowy wybudowany w 1803 roku przez Petera Loewena dla Johanna Jacoba Ziemera i jego żony Reginy Elisabet.
Tu w przeciwieństwie do przepompowni w Różanach jest sporo zwiedzających. Pani Zofia Krupińska jest akurat w trakcie opowieści o domu i jego historii. Postanawiamy nie zaczynać słuchowiska od środka, za to zwiedzamy wnętrze domu.
To tylko tak wygląda, że Marysia miała tu przerwę na papierosa. Nie pozwalamy jej palić. Przynajmniej do czasu, gdy ponosimy wydatki na pieluchy. :-)
Na koniec wizyty w Marynowach przypomnę tylko jak wyglądał ten dom 5 lat temu, gdy byłem tu poprzednio.
Lipiec 2009.
Ruszamy do Drewnicy, żeby zdążyć przed 1400 do wiatraka. Dojeżdżamy na miejsce o 1350 i... nikogo nie zastajemy. Jedynym śladem, że coś tu się działo jest wydeptana w wysokiej trawie ścieżka. Tym smutnym akcentem kończy się pierwszy wypad Marysi na Żuławy.
Szkoda, że godziny otwarcia zabytków są tak krótkie i tak słabo ze sobą skorelowane. Żeby odwiedzić wszystkie interesujące mnie miejsca musielibyśmy poświęcić dwa dni i przejechać z pół tysiąca kilometrów. Dziś przejechaliśmy prawie 200 i zajęło nam to, wraz z dojazdem i zwiedzaniem sześć godzin. Nie pozostaje nic innego jak poczekać rok i wtedy dokończyć to, co zaczęliśmy... Nie ma jednak tego złego, bo znów jest powód by wrócić na Żuławy :-).
Do wkrótce...
WRÓĆ DO POCZĄTKU
LUB
ZAKOŃCZ WYCIECZKĘ
LUB
POCZYTAJ KOMENTARZE
LUB
ZOSTAW KOMENTARZ
↓ ↓ ↓
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI