06 STYCZNIA 2014
ALE KANAŁ!
Nie wytrzymałem. Następna wędrówka miała mieć miejsce za jakieś trzy miesiące. Tymczasem zimy nie ma, za oknem wiosna na przemian z jesienią, a rower aż rwie się do drogi. Dodatkowo jest ochotnik styczniasięniebojący. Ruszamy! Postanowiłem zrealizować wrześniowy plan rekonesansu remontowanych pochylni na Kanale Elbląskim. Zamierzałem oczywiście przy okazji zobaczyć kilka ciekawych obiektów z mojej długiej Listy Obiektów Godnych Odwiedzenia.
Spodziewam się, że widząc nazwę Pogezania możesz czuć się lekko zdezorientowany. Początkowo określiłem ten rejon jako Powiśle, co odrobinę mnie dezorientowało. Przy okazji następnej wędrówki poczytałem o historii nazewnictwa ziem zawierających się między rzekami Dzierzgoń i Pasłęka i postanowiłem na własny użytek stosować dla tego rejonu uzasadnioną historycznie nazwę „Pogezania”.
Tym razem mamy dojazd kombinowany z trzech pociągów Regio. Najpierw jedziemy do Malborka pociągiem Regio Motława relacji Gdynia - Iława. Tu rodzi się pomysł wycieczki nad dobrze znany mi od strony wody Jeziorak. Do Malborka jedziemy w towarzystwie psa wielorasowego o imieniu Parys i jego pana. Czas upływa szybko na rozmowie z właścicielem Parysa.
W Malborku przesiadamy się na kolejny pociąg do Elbląga. Tu również spędzamy czas z psem - młodym, całą drogę śpiącym labradorem i jego równie małomównym panem. Dwudziestominutowy przejazd do Elbląga mija nam w ciszy. Przed samym Elblągiem zauważam na południowym wschodzie pierwsze oznaki budzącego się dnia. Wygląd różowiejącego nieba daje nadzieję na pogodny dzień.
Ostatni etap dojazdu do punktu startowego naszej dzisiejszej wędrówki pokonujemy kolejnym pociągiem relacji Elbląg - Olsztyn, z którego obserwujemy wschód Słońca. Zgodnie z rozkładem o 0820 jesteśmy w Małdytach. Słońce przygrzewa, rozpuszczając zmrożoną nocnym przymrozkiem trawę. Przystajemy na chwilę nad jeziorem Sambród opromienionym przez niskie jeszcze Słońce.
Wędrówkę zamierzam rozpocząć nasypem zlikwidowanej linii kolejowej łączącej Małdyty z węzłem Myślice i dalej między innymi z Malborkiem przez Waplewo Wielkie oraz z Elblągiem przez Markusy [wspominam o tej linii kolejowej w relacji Tu, gdzie teraz jest ściernisko...]. Ruszamy więc najpierw wzdłuż nasypu kolejowego brzegiem jeziora Sambród na północ. Po kilkuset metrach droga zmienia się w ścieżkę, która po chwili niknie w nadbrzeżnych krzakach.
Wędkarz pewnie szedłby nią dalej. My jednak z rumakami nie mamy co się tam pchać. Wchodzimy na nasyp kolei i dalej już nie jadąc, tylko prowadząc rowery docieramy do mostu przeprowadzającego nieistniejące dziś tory nad jeziorem. Ja wchodzę na most, Piotr natomiast się waha.
Dalej już jedziemy nasypem kolejowym w kierunku wsi Gumniska Małe. Napotykamy jednak na przeszkodę. Budowniczowie nowej Drogi Krajowej nr7 nie przewidzieli wiaduktu nad starą trasą kolejową. Trudno się w sumie dziwić. Reaktywacji tej kolei raczej nie można się spodziewać.
Obu stron drogi strzeże wysoki płot. W związku z tym musimy opuścić linię kolejową i najpierw podjąć decyzję, gdzie bliżej do przeprawy, a po tym pojechać wzdłuż DK7 na północ aż do Kanału Elbląskiego. Tam przejeżdżamy pod mostem i wracamy drugą stroną do wsi Gumniska Wielkie. W ten sposób dodajemy do dzisiejszego dystansu 3 kilometry. Zaczyna się bardzo szybko chmurzyć. Jedziemy przez Gumniska Wielkie i Gizajny wśród pięknych, choć chmurnych krajobrazów. Nie na długo starczyło ładnej pogody.
Docieramy ponownie do linii kolejowej Małdyty - Myślice. Jesteśmy na terenie należącym do wsi Budwity, choć tuż za torami [których nie ma] znajdują się Gumniska Małe. Już z drogi zauważamy pierwszy obiekt z LOGO [patrz początek relacji]. Jest to pawilon wizytowy Wilhelma II zwany też dworcem z Prakwic, dworcem Ebenhöh, tudzież Dworcem PKP Budwity.
Akurat w tej chwili trafia się nam pierwsza z niewielu dziś dziur w chmurach. Skwapliwie łapię w obiektyw promienie słońca obite od tego pięknego obiektu. Nie wiem, czy dane nam będzie jeszcze oglądać słońce.
Na cebulastej kopule wieżyczki znajdował się kilkumetrowy maszt, na którym wieszano flagę cesarską podczas wizyt Wilhelma II w Prakwicach.
Szukamy charakterystycznych detali.
Na mapie z lat 30-tych ubiegłego wieku odnalazłem w kępie drzew na zachód od tego miejsca symbol prostokąta z krzyżem wewnątrz. To wskazuje, że znajduje, względnie znajdował się tam cmentarz. Lojalnie uprzedzam Piotra, że dojazd może być trudny, ale Piotr nie z tych, co się błota boją, więc ruszamy wymarłym torem ku przeszłości. Po chwili jesteśmy na miejscu. Od razu widać, że nie jest to zwykła kępa drzew.
Na penetrację terenu cmentarza wybieram się sam. Odnajduję tam jedynie kilka starych, ogromnych buków, których majestatu nie potrafię oddać na zdjęciu. Żadnych śladów nagrobków.
Dopiero opuszczając ten teren znajduję być może element jakiegoś nagrobka [tak po prawdzie ktoś to znalazł i pozostawił na pniu ściętego drzewa, dla następnych ciekawskich].
Po spożyciu na stojąco małego conieco ruszamy dalej linią kolejową. Pierwszy dojeżdżam do wiaduktu i zeń wypatruję towarzysza.
Piotr dogania mnie po chwili.
Do wsi jedziemy przez mały las, najpierw brukiem, następnie błotem [też na „be” tylko konsystencja inna]. Po prawej mijamy pałac w stylu włoskim wzniesiony w latach 1855-1857 przez ówczesnych właścicieli folwarku Budwity. Budowę rozpoczął Gustav Frantzius - właściciel folwarku w latach 1827-1855, dzieła dokończył natomiast Ferdynand Wilhelm von Eben, który kupił ów majątek z rozpoczętą budową od Frantziusa.
Budwity. Pałac. Źródło: CiekaweMazury.pl
Dalej plan przewidywał zjazd w Budytach z głównej na drogę gruntową w kierunku Sasin. Przed Sasinami chciałem obejrzeć miejsce po osadzie Glocken [Niedźwiady]. Jednak stan drogi na Sasiny widoczny już z daleka sprawił, że poczuliśmy się mocno przywiązani do asfaltu.
Okrężną, choć bez wątpienia szybszą drogą przez Kadzie, Połowite, Kreki i Bartno dojeżdżamy do Lepna. Lepno to oczywiście XIX-wieczny wiatrak typu holenderskiego. Nieruchoma ceglana wieża z drewnianą, obrotową czapą. W tym wypadku czapa w stanie szczątkowym. Podobne wiatraki, ale bez czap, odwiedzaliśmy z Piotrem w Ankamatach i w Budziszu.
W sieci, więcej niż o samym wiatraku, można poczytać o właścicielu i jego psach. Zestawiwszy te trudne do zweryfikowania pogłoski z treścią „witających” przybysza tabliczek ograniczamy się do obejrzenia wiatraka z szosy.
Na wzniesieniu, prawie naprzeciwko drogi do wiatraka zauważamy pomnik wystawiony poległym w Wielkiej Wojnie mieszkańcom Lepna.
Podczas, gdy ja oglądam rozsiane po wzgórzu nagrobki...
...Piotr odczytuje nazwiska poległych.
Po chwili zjeżdżamy nad Kanał Elbląski, który przecinamy mostem Moniera.
Za mostem skręcamy w lewo i jedziemy wzdłuż kanału ku remontowanej pochylni Buczyniec [pierwszej na naszej trasie, ale ostatniej z punktu widzenia Gdańszczanina pływającego na Jeziorak ;-)]. Chcesz poczytać o pochylniach? Kliknij TUTAJ.
Buczyniec. Pochylnia w remoncie.
Kąty. Pochylnia. Widok od strony Buczyńca.
Nie do wiary. Kilkanaście razy pływałem tędy na Jeziorak. Kanał był pełny wody. Gdy raz zdarzyło się nie zdążyć przejść wszystkich pochylni i trzeba było nocować na kanale, zasypiało się przy rechotaniu żab, a później żaby budziły nas wskakując na łódkę. Teraz wydaje się, że po dnie kanału można by jeździć... omijając koralowe ostrowy burzanu.
Chyba jeszcze dużo wody upłynie zanim pochylnie przeprawią jakiekolwiek jednostki.
Z Kątów brukowaną drogą wpisaną do rejestru zabytków jedziemy do Śliwicy, gdzie znajdował się dwór rodziny von Perbandtów.
Ze spalonego w 1945 roku przez żołnierzy sowieckich dworu zachował się jedynie pochodzący z II połowy XVIII wieku spichlerz z drewnianą sygnaturką. Od lat jakieś nieznane bliżej siły trzymają sygnaturkę na dachu w pozycji daleko odbiegającej od pionu. Masywne, łukowo sklepione piwnice spichlerza miały niegdyś podziemne połączenie z dworkiem. Drugą pozostałością dworu jest założenie parkowe znajdujące się przy krzyżówce na Budki i Jelonki.
Tu następuje kolejna znacząca zmiana pierwotnego planu. Ze Śliwicy nie kierujemy sie na Krasin w celu zobaczenia pozostałych pochylni, tylko ruszamy bezpośrednio na Jelonki. W ten sposób omijamy również mały cmentarzyk przy drodze ze Śliwicy do Krasina. Następny i jednocześnie ostatni znaczący przystanek na trasie dzisiejszej wędrówki to Jelonki. Miejsce, do którego wybieram się od dawna, a to z powodu wymienionego na końcu. Pierwsze, co tu sprawdzam to ślady cmentarza. Odnajduję zachowaną aleję cmentarną i fragmenty zniszczonej bramy.
Przez wieś przejeżdżamy boczną drogą i mijając kościół pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa...
...dojeżdżamy do jednego z bodajże trzech zachowanych tu domów podcieniowych.
Wycieczki realizowane w okresie zimowym mają dwie podstawowe wady. Po pierwsze jest zimno, co zniechęca do nawet krótkich przystanków, a w każdym razie je unieprzyjemnia. Po drugie dzień jest krótki i niewiele da się zobaczyć. W związku z tym trzeba planować mniej, lub stosować cięcia w trakcie, jak w przypadku tej wędrówki. Dlatego...
ABY DO WIOSNY!!!
Do wkrótce...
WRÓĆ DO POCZĄTKU
LUB
ZAKOŃCZ WYCIECZKĘ
LUB
POCZYTAJ KOMENTARZE
LUB
ZOSTAW KOMENTARZ
↓ ↓ ↓
KATEGORIA: REGION
BORY TUCHOLSKIE / DOLINA DOLNEJ WISŁY / GDAŃSK / KASZUBY / KOCIEWIE / KOSMOS / MAZURY / POWIŚLE / SUWALSZCZYZNA / WARMIA / WYSOCZYZNA ELBLĄSKA / ZIEMIA CHEŁMIŃSKA / ZIEMIA LUBAWSKA / ŻUŁAWY
2009 -
PRZESTRZEŃ I CZAS NA KOLE PRZEMIERZA PAWEŁ BUCZKOWSKI